W najskrytszych marzeniach jestem naukowcem. Niestety, poszedłem nie na te studia, a teraz nie bardzo wiem, jak skręcić z powrotem na fizykę…
Mimo, że nie napiszę równania kwantowego, nieustannie zastanawiam się nad kształtem rzeczy (tego nikt mi nie zabroni), czytam książki Hawkinga, Greene’a, Kaku, Penrose’a, kojarzę je z filozofami (głównie Platonem), dodaję do tego psychologię poznawczą i neurofizjologię i oto, co mi mniej więcej wychodzi (rozwijam te myśli w sadze Gamedec, im dalej, tym mocniej, oraz w niepublikowanej jeszcze książce „Do góry nogami. Wywrotnik”).
W literaturze popularnonaukowej można natknąć się na stwierdzenia, że być może nasz trójwymiarowy świat (zaopatrzony w czas) w rzeczywistości nie ma przestrzeni i czasu. Czas i przestrzeń są iluzjami. Bywają stwierdzenia, że wszechświat, który być może powstał z kwantu (w wyniku Wielkiego Wybuchu, która to nazwa została użyta przez przeciwnika tej teorii), wciąż jest „kwantowy”, czyli wciąż jest kwantem. Są stwierdzenia, że powstał z niczego, zatem… wciąż jest niczym (obrazowo mówi się, że ilość „negatywnej” energii i „pozytywnej” zeruje się, więc de facto mamy okrągłe nic). Mechanika kwantowa podpowiada, że idąc ze swojego gabinetu do łazienki mogę (przy pewnym prawdopodobieństwie) zajść na powierzchnię Marsa, albo jeszcze dalej.
Jak to wszystko jest możliwe?
Oto moja odpowiedź (odpowiedź laika, dodajmy).
Prawdziwą naturą rzeczywistości jest informacja. Mówiąc inaczej, realny byt, byt „materialny” to informacja, zaś to, co nazywamy dotykalną i namacalną materią jest iluzją. W takim ujęciu łatwiej jest zrozumieć powstanie wszechświata. Jak możliwe jest, żeby z drobiny wielkości elektronu urósł świat tak wielki, że gdyby to, co widzimy (powiedzmy, kulę o promieniu ok. 13 mld lat świetlnych) zmniejszyć do rozmiarów ziarnka piasku, wszechświat zmalałby do rozmiarów Ziemi? Jak zrozumieć, że z małego „niczego” powstało „nic” tak strasznie wielkie? Z punktu widzenia informacyjnego to proste. Powiedzmy (w myślach, albo na głos): „jedna miliardowa milimetra sześciennego”. A teraz „centylion kilometrów sześciennych”. Właśnie przekazaliśmy informację o czymś bardzo małym, a potem o czymś bardzo dużym. Czas potrzebny na zawarcie tych informacji był podobny. Jeśli mówię „sto kilometrów”, zawieram w słowach informację o pewnej odległości, ale nie znaczy to, że własnonożnie ją przebywam.
Zwróćmy uwagę na własne, osobiste bycie. U samego szczytu tego bycia jest nasza myśl. Samoświadoma myśl. Myśl w swojej czystej postaci nie jest falą, ani chemią, na bazie której powstaje. Jest informacją. Poniżej tego szczytu mamy falę elektromagnetyczną generowaną przez nasz mózg, jeszcze niżej neuronalny metabolizm, a dalej cały organiczny i nieorganiczny zgiełk, czyli materię taką, jaką na co dzień znamy: nasze ręce, nogi, tułów i mnóstwo z osobistym ciałem kłopotów.
Moim zdaniem natura psychiki (myśli) jest tożsama z naturą materii. Tak, jak u szczytu psychiki znajduje się niematerialna (chociaż w moim odczuciu bardzo realna) myśl, tak u szczytu materii znajduje się tak samo realna, chociaż przy użyciu standardowego aparatu pojęciowego trudna do pojęcia, informacja.
Jednym słowem sądzę, że psychika i materia mają tę samą naturę – informacyjną. Cała „materialna” reszta to iluzja, emanacja, coś, co czeka na dokładniejszą definicję i opis.
Ale najważniejsze już mamy
.


O ile wiem (choć także nie była to moja ścieżka naukowa), fizyka kwantowa… wcale temu nie przeczy.
Mówi, że jeśli na coś w danej chwili nie patrzymy, to może przestawać istnieć
Mówi też, że tak naprawdę elektron nie jest ani materialną kulką, ani punktem o pewnym ładunku, ani nawet chmurką, jako którą go czasem możemy obserwować, a raczej… rozkładem prawdopodobieństwa w przestrzeni. Ta chmurka to tak naprawdę niewielkie prawdopodobieństwo, że znajduje się on teraz na brzegach pewnego obszaru, a większe, że w środku.
Oznaczałoby to, że tak naprawdę mamy do czynienia z czystą informacją. “Elektron” jest w istocie więc *informacją o położeniu* tegoż elektronu. W dodatku niepewną.
To wyjaśniałoby także, dlaczego splątane kwantowo fotony/elektrony wymieniają informację natychmiast, niezależnie od tego, czy są tuż obok, czy na drugim końcu wszechświata – bo jeśli informacja jest naturą wszechświata, to nie trzeba jej transmitować! Ona się po prostu zmienia, tym samym dotycząc obu tych punktów w przestrzeni jednocześnie…
Ale to tylko jeden z możliwych punktów widzenia…
O fizyce kwantowej wiem tyle, ile jej tworcy, czyli.. że istnieje prawdopodobieństwo, że istnieje.
W związku z tym, na powyższe się nie będę wypowiadał.
Mam za to pewne spostrzeżenie, a mianowicie już Ursula K. LeGuin w ukochanym i nierozmianym przezemnie cyklu o Ziemiomorzu całą magię opiera na słowie, na informacji de facto, bo magowie w tamtym świecie po prostu nazywają rzeczy ich prawdziwym imieniem, posiadając dzięki temu nad nimi kotrolę. Podobnie imiona ludzi, ujawnione, dają nad istotą kontrolę. Czyli; słowo jest istotą.
Dziękuję, proszę w kolejkę po wpisy do indeksu.
beb@surrealist.positively” rel=”nofollow”>.…
thanks for information….
fractions@varityping.radiate” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!!…
blatz@renews.dovetail” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðñòâóþ!…
lancret@thousands.incessant” rel=”nofollow”>.…
thank you!…
fistoularis@sx.twentieth” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ!…
march@roughish.consumes” rel=”nofollow”>.…
good info!!…
allan@shipboard.flouted” rel=”nofollow”>.…
tnx….
pasha@grokked.excretion” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!…
peers@gathered.crater” rel=”nofollow”>.…
tnx….
pulpits@rimanelli.constrained” rel=”nofollow”>.…
ñýíêñ çà èíôó….
handling@erik.structure” rel=”nofollow”>.…
thank you….
alexandria@cranston.follows” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!…
dudsd@demonstrators.jetting” rel=”nofollow”>.…
good….
dekalb@launch.unreconstructed” rel=”nofollow”>.…
tnx for info….
soeren@faulty.verplancks” rel=”nofollow”>.…
tnx for info!!…