Anna, fragment 2

- Mnie... również. Hm... - rozejrzała się nerwowo. - Co to za gra? Chyba jej nie znam.
- Och, to Rajska Plaża - odezwała się Ann. - Świat dla zakochanych.
Moja szyja i krtań jakby zalały się betonem. Zwróciłem drewniany wzrok na rudowłosą. Usiłowała zapaść się pod ziemię.
- Może... zadzwonię później - przemogła chrypkę.
- Tak, skontaktuj się jutro. - Zrobiłem poważną minę. - Naprawdę się cieszę, że zadzwoniłaś.
Nasze spojrzenia splotły się, ogrzały i związały w namiętnym uścisku. Uspokoiła się.
- Czekam - poprosiłem.

***

Wracaliśmy ze skał trzymając się za ręce. Dookoła spacerowały pogrążone w rozmowach pary. Piasek przesypywał się pod stopami.
- Od dawna znasz tę dziewczynę?
Otwierałem usta, by odpowiedzieć, gdy podbiegł do nas dziwny, przysadzisty, jakby nieco przybrudzony osobnik. Zastanawiałem się, gdzie wytrzasnął takiego skina.
- Skąd jesteś? - zwrócił się do Anny.
Zatrzymaliśmy się.
- Stąd... Z Rajskiej Plaży... - odparła zbita z tropu.
- Tu są twoje korzenie? - miał skrzekliwy głos.
Rozejrzała się bezradnie.
- Jestem stąd...
- A, enpecka? - jego uśmiech był jakiś bluźnierczy.
Ogarnęła mnie furia.
- Zmiataj, popaprańcu! - uniosłem rękę.
Brudne indywiduum odsunęło się kilka kroków.
- Bez obrazy - krzyknął pojednawczo. - Do takich jak pani nic nie mamy. Sprawdzałem - błysnął świńskimi oczkami - czy nie diginetka.
- Co? - zdziwiłem się.
- Ta zaraza zagraża wszystkim! - wyrzucił kiełbaskowate rączki w górę. - Organikom i zoenetom! W realium i w sieci! Strzeżmy się!
Jegomość zmykał zygzakiem, jakby ktoś za nim strzelał. Podbiegł do innej pary.
- Skąd pochodzisz? - spytał atrakcyjną kobietę.
Przez chwilę patrzyliśmy nie odzywając się. Pociągnąłem Ann za sobą.
- Nie psujmy sobie wieczoru.
Na wschodzie błyszczały pierwsze gwiazdy. Zbliżyliśmy się do wody. Mokry piasek, utwardzony przez fale, wydawał się szklisty.
- Czy ty mnie pamiętasz? - przerwałem ciszę. - To znaczy jak wychodzę? Wylogowuję się? Ja o tobie pamiętam. Myślę, wspominam, snuję plany... A ty?
Błękitne oczy w łunie zmierzchu wyglądały niemal granatowo.
- Oczywiście, że o tobie pamiętam. Mam pamięć.
"Mówi tak, bo tak czuje, czy dlatego, że ją zaprogramowano?" Zmierzchało: zgaszona czerwień przechodziła w purpurę i fiolet. Zepchnąłem niechciane myśli w głąb mózgu. Odetchnąłem zapachem morza.
- Wiesz - postanowiłem zmienić temat - chciałbym z tobą obejrzeć nową grę Phantom Games, nazywa się Infinity. Erpeg w kosmosie. Podobno lepsza od Dream Space.
- Multiplayer? - zaciekawiła się.
- Jak Rajska Plaża.
Melancholijnie pokręciła głową.
- Do Brahmy czy Wisznu, proszę bardzo. Tam mogę, jak wszyscy Non Player Characters. Ale w inne światy wchodzą tylko żywi gracze. Nie jestem kompatybilna.
Chciałem kogoś posiekać. Tak bardzo starałem się nie pamiętać, że jest programem, ale ten fakt dziwnie często powracał w rozmaitych okolicznościach.
- Przykro mi. - zacisnąłem wargi.
- Mnie również.
I znowu nie wiedziałem, czy rzeczywiście coś czuje, czy tylko o tym mówi. Wolałem nie pytać. Neojazzowa muzyka z kawiarenki przycupniętej nieopodal niknęła w szumie fal. Stanęliśmy naprzeciw siebie. Tak jak dziesiątki razy wcześniej oniemiałem w obliczu doskonałego piękna. W jej kształtach zaklęta była odpowiedź na ostateczne pytanie, granice ciała znaczyły przepaść między istnieniem i śmiercią.
- Czy wiesz, że twoja sylwetka jest poezją zaklętą w kształt? - Ściskało mnie w gardle.
Na tle nocy jej opalenizna wydawała się niemal czarna. Błysnęły zęby.
- Lubię, kiedy tak mówisz.
Zbliżyłem rękę do piersi uwięzionej w napiętym plażowym topie. Dotyk był jak przekraczanie nieprzekraczalnej granicy. Chciałem krzyczeć.
- A to lubisz? - wydusiłem.
Pokręciła głową.
- Uwielbiam.

***

Wychodziłem z gry z największą niechęcią. Upływała czwarta doba i gamepill przestawał działać. Musiałem. Na głównej stronie kręcił się tłum eterycznych postaci. Zapoznawali się z reklamami nowo uruchomionego dodatku: kosmoportu, z którego można było się udać na orbitalną stację. Ich radość i podniecenie były mi obce. Choć mogłem polecieć z Anną, i tak była uwięziona w Rajskiej Plaży niczym złoty orzech w łupinie. Unosiłem rękę w geście rewitalizacji, gdy mój wzrok przyciągnął powoli rotujący sześcian reklamowy otoczony krzykliwymi hasłami. Wcześniej go nie widziałem. W sieci nietrudno coś przegapić. Rozwinąłem go. W twarz uderzyła eksplozja barw.
Chcesz, by twoja miłość stała się taka jak ty? Pragniesz dać jej życie? Twórca Rajskiej Plaży, firma Blue Whales Interactive, proponuje absolutne nowum! Upgraduj ją do dibeka! Włożymy psyche ukochanej w syntetyczny mózg! Nadasz jej pożądane cechy i staniesz się równy stwórcy! Na twój wzór, a jeśli chcesz, nawet podobieństwo, stworzymy najprawdziwszego człowieka! Masz kłopoty z przyjaciółmi? Wykreuj nowych! Oto nasze kontakty...
Ciekawe. Zgrałem połączenia. Obok połyskiwał inny sześcian:
Masz już cyfrowego przyjaciela? Stworzyłeś przyjaciółkę? Wstąp do Creators Club! Poznaj innych Kreatorów! Podziel się wrażeniami! W naszej społeczności...
Oczywiście. Zamknąłem bryłę. Ledwie pojawia się coś nowego, od razu jak grzyby po deszczu mnożą się fankluby, ligi, stowarzyszenia i inne podejrzane zgrupowania. Stroniłem od wszelakich skupisk. Człowiek w grupie staje się czymś o wiele gorszym od człowieka pojedynczego. Brzmi nieprawdopodobnie, ale tak jest.

***

Zdjąłem kask i usiadłem na łożu. Pęcherz miałem pełen, ale jelita puste. Przebywałem w Plaży przynajmniej przez miesiąc, robiąc przerwy jedynie na sikanie. Odżywianie przez nanowtyczkę spowodowało, że już po pierwszej czterodniowej sesji w przewodzie pokarmowym panowała próżnia niczym w lodówce kawalera. Ściągnąłem kombinezon. Lustro wiszące naprzeciw ukazało proporcjonalną rzeźbę mięśni obciągniętych cienką skórą. Nie przyłożyłem do tego palca: nowy typ łoża stymulował układ motoryczny na tyle intensywnie, że nie tylko przeciwdziałał zanikom, ale rozbudowywał muskulaturę. Brzuch zanadto zaklęśnięty. "Powinienem coś zjeść." Nie było to takie proste, odzwyczajony system trawienny nie zniósłby zwykłego pożywienia. Trzeba było odwiedzić neomilkbar. Ale przedtem chciałem się skontaktować z przedstawicielem Blue Whales Interactive. Odziany w szlafrok zasiadłem naprzeciwko konsoli. Powstrzymałem się od kawy. Zabiłaby mnie.
Na holoekranie pojawiła się inteligentna twarz łysiejącego szatyna.
- Levi Chip, Blue Whales Interactive, czym mogę służyć?
- Dzień dobry, Torkil Aymore, dzwonię w sprawie ogłoszenia o dibekach.
Uśmiechnął się szerzej.
- Ach, bardzo mi miło. W takim razie może porozmawiamy w... bardziej cywilizowany sposób?
- Słucham?

Grafika: Marcin Przybyłek, Marcin Jakubowski, Marek Okoń, Robert Letkiewicz.
Wykorzystano grafiki Tomasza Piorunowskiego, Marcina Trojanowskiego i Tomasza Marońskiego.
Webmasterzy: Lafcadio, wiesniak
Zaginiona Biblioteka Valkiria Network: Lepsza Rzeczywistość Tawerna RPG Kawerna Kroniki Fallathanu - Najlepszy MMORPG Tekstowy Tomb Raider Center superNOWA Zakon Assassin's Creed Gram.pl GrajWGry Bruno Grigori video game walkthrough Game-No1 Keno Szósty sposób - blog Andrzeja Zimniaka Wawrzyniec Podrzucki
Strona po polsku   Site in english