Archiwum z Sierpień 2011

Jak powstało państwo?

poniedziałek, 1 Sierpień 2011

Anarchizmu lekcja druga

Powstanie państwa

Jak powstało państwo? Dosyć prosto. Wyobraźmy sobie grupę ludzką: bednarz robi beczki, kowal podkuwa konie, kołodziej konstruuje koła, cieśla rzeźbi belki, rybak łowi ryby, myśliwy przynosi z kniei dziki, rolnik uprawia ziemię, każdy się na czymś zna, każdy coś do społeczności wnosi, nawet piwowar (zwłaszcza on!) i karczmarz. Każdy? Nie! Jest grupa nie potrafiąca w zasadzie nic oprócz tego, że zna się na waleniu w kufę. Grupa ta od czasu do czasu wchodzi do karczmy i wymusza darmowe jedzenie, czasami kradnie konie, wpada potem do kowala i grożąc kułakiem każe je podkuć, odwiedza rybaka i zabiera mu ryby i tak sobie chłopcy miło żyją tworząc starożytną odmianę gangu. Niestety nieopodal inna mikrospołeczność darmozjadów uprawia podobny proceder – także wymuszają i także okradają. Konkurencja. Żeby wzmocnić swoją pozycję, grupa pierwsza (nazwijmy ją „Pierwiosnkami”) poszerza swoje wpływy, rozszerza terytorium grabieży, zawęźla stosunki z karczmarzem, kołodziejem i młynarzem (przyzwyczaja ich do regularnych odwiedzin), na co grupa „Borowików” także pręży muskuły, nawet ćwiczy się w skuteczniejszym po kufie tudzież rzyci grzmoceniu.

Pojawia się grupa C, słynnych „Skowronków”, którzy nie tylko w siole Błędowice i Buzdyganki swoje macki rozstawili, ale także w innych osadach mają swoich osiłków. Nie ma rady, twierdzi wódz Pierwiosnków, trzeba sprać Skowronkom tyłki, bo nam teren odbierają i ochrony nie możemy roztaczać nad „naszymi” włodarzami. Dochodzi do agresywnych negocjacji, wskutek których co poniektóre żebra są rzetelnie porachowane i teraz jest ich jakby więcej i generalnie liczba kości u co poniektórych negocjatorów uległa bolesnemu rozmnożeniu.

Starcia między Pierwiosnkami, Skowronkami i Borowikami nasilają się, powstaje prężna, nowoczesna, konna grupa Motylków i tak gnębią się i piorą po pyskach, że robią się z tego regularne wojny. W końcu herszt Pierwiosnków, dla podkreślenia swojej rangi, zaczyna się stroić, na co najwyższy Skowronek przywdziewa złoto i gronostaje, główny Borowik nie pozostaje w tyle i zakłada pióropusz, w odpowiedzi na co błogosławiony Motylek osadza na prąciu ozdobną rurkę i mianuje się Hrabią.

W końcu jeden z gangów (oczywiście Pierwiosnki) wygrywa, nazywa się mafią, potem jednak, ze względu na zbyt pejoratywny wydźwięk tego słowa, zmienia nazwę na „rząd” i oświadcza mieszkańcom kilkudziesięciu siół będących pod jego jurysdykcją, że odtąd to Pierwiosnki będą sprawować tu te, no… rządy i reszta ma ich słuchać or else. Ustanawia regularny tryb haraczu, przemianowuje go na system podatkowy, obwiesi zbierających datki przemianowuje na poborców podatkowych, a machinę przemocy fizyczno psychicznej systematyzuje, spisuje i nazywa prawem. Dla utrwalenia swoich rządów wybiera największych i najtwardszych osiłków, zakłada im niebieskie czapki na łby i zwie policją tudzież milicją, która pilnować ma nie porządku i sprawiedliwości tylko prawa, a spośród plebsu wybiera innych niedorozwiniętych, wciska im na łby zielone czapki (żeby się nie pomyliły z niebieskimi) i twierdzi, że teraz ci zieloni będą bronili granic „państwa”, bo tak się nazywa teren, na którym mafia Pierwiosnków rozpostarła swój parasol, a nazwała go Pierwiosnkolandem. Zieloni, podobnie jak reszta włodarzy, są indoktrynowani i wmawia im się, że Pierwiosnkoland trzeba kochać i bronić go: popatrzcie, w Borowikolandzie mówią z innym akcentem, to podli obcy, mają krótsze brody i żrą więcej czosnku. Różnimy się, a to znaczy, że oni są źli, a my dobrzy. W ten sposób podkreślane są różnice między włodarzami, którzy jeszcze niedawno żyli na tej samej ziemi i podobnie z niej korzystali. System indoktrynacyjny zostaje nazwany patriotyzmem. Im silniejszy patriotyzm, tym bezpieczniejsza pozycja Pierwiosnków, którzy wreszcie mogą robić to, na czym najlepiej się znają, czyli nic, a reszta, ujęta w imadło prawa, pilnowana przez niebieskich, chroniona przez zielonych, oddaje im haracz czyli podatki i wszystko się elegancko kręci. A jak ktoś napadnie, to się zadmie w trąbę patriotyzmu i szmaragdowi przegnają Borowikowców czy innych Motylkowców.

Uf, jak się człowiek musi natyrać, żeby nic nie robić.

Tak właśnie powstaje państwo. Warto sobie uświadomić, że żyjemy w nim do dziś, tylko że prawo stało się państwem samym w sobie, a Pierwiosnków są całe stada. Całe stada.

VN:R_U [1.9.1_1087]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)