Archiwum z Marzec 2016

Trzeci fragment “Orła Białego”

sobota, 26 Marzec 2016

Wobec gróźb karalnych kierowanych pod moim adresem zamieszczam dłuższy fragment powieści. Miłej lektury :) .

***

Żanna Kowalewskaja nie była Niemką, co łatwo wykoncypować słysząc jej nazwisko. Kiedyś cieszyła się sławą primabaleriny moskiewskiego Teatru Bolszoj. Była śliczną, przezgrabną dziewczyną o doskonałej kondycji i, jak mówiono, „pazurach ze stali”, bo nie słyszano, by choć raz pękła jej płytka paznokciowa od stania na pointach. Potem przestała być przezgrabną dziewczyną i stała się zgrabną kobietą, a następnie przeobraziła się w już nie tak już powabną, ale wciąż żylastą i miarę sprawną, jeśli nie liczyć zrujnowanych kolan i stóp, instruktorkę tańca, marzącą o powrocie na scenę.

N-Gen był dla niej wybawieniem. Zażyła go, ledwie wszedł do sprzedaży, a gdy jej ciało nabrało wigoru i powróciło do młodości, natychmiast nakłoniła menadżera, by zorganizował jej wielki comeback. Miała to być „Giselle” Adolphe Adama zagrana na deskach Deutsche Oper Berlin. No i tam, jak się wszyscy domyślamy, doszło do przemiany Żanny w coś zupełnie do baletnicy niepodobnego. Giselle, bo tak kazała się nazywać po przeobrażeniu, nie bardzo pamiętała, jak znalazła się na wschodnim froncie w Hordzie  Zimona. Starała się wyprzeć z pogrubiałej i mocno wyłysiałej głowy obrazy rzezi, której dokonała podczas teatralnej próby, ucieczki z miasta i przerażających przygód, których była czynnym uczestnikiem podczas wędrówek przez niemieckie sioła.

Teraz, przybrana w strzępy białej sukni przypominające strój scenicznej Giselle oraz różowe, papierowe kwiaty przymocowane do przerzedzonych, rudych włosów pląsała pośród ulewy strzałów nucąc główny motyw „Jeziora łabędziego” Piotra Czajkowskiego i wyszukując kolejnej ofiary. Wiedziała, że Różowi nie celują do Orczyc, bo to samce stanowią największe zagrożenie, a te szalały rycząc i złorzecząc, jakby się najadły jakiegoś szaleju.

Dostrzegła za przewróconym wrakiem sojuszniczego samochodu drgającą ludzką nogę. Wyskoczyła z radości wykręcając ciężki piruet i grzmocąc z mocarnego karabinu na chybił tafił dookoła, nie bacząc, czy trafi w Orka czy w Różowego. Wylądowała w tumanie kurzu obok żołnierki, której jedna noga była przygnieciona wrakiem. Była to całkiem ładna dziewczyna o włosach blond, ubrana w ten idiotyczny pancerz.

Giselle zawyła. Nienawidziła wszystkich ślicznych dziewczyn. Nienawidziła ich za to, że przypominały, kim była.

Wojowniczka dostrzegła Orczycę i podrzuciła wielkokalibrową broń celując w szeroką pierś Giselle, ale Żanna była zwinna. Nie po to harowała w balecie tyle lat, żeby teraz byle dziewczątko było w stanie jej zaszkodzić. Seria przeleciała nad jej prawym, muskularnym ramieniem i Kowalewskaja nie poczuła nawet ciepła nabojów. Wyszczerzyła wielkie kły słysząc stuknięcie iglicy o pustą komorę.

- Komuś się skończyły pestki – syknęła po rosyjsku, a Polka, słysząc mowę Puszkina nie zaś Goethego, otworzyła szerzej oczy.

Magdalena „Żmija” Nartowska była dobrze wyszkolona. Sięgnęła po ciężki nóż bojowy zatknięty na piersi i pchnęła chcąc zranić potężną łydę napastniczki. Żanna machnęła lufą karabinu i wytrąciła jej ostrze z ręki. Kciuk żołnierki został zmiażdżony potężnym uderzeniem i ostry ból na moment odebrał jej dech.

Zapach Różowej był zniewalający. Giselle już widziała oczami wyobraźni, jak wyrywa jej krtań z gardła i wkłada ją do ust, miażdży zębiskami chrząstki i zachłystuje się gorącą, czerwoną krwią…

- Żmija do Grzyba – stęknęła żołnierka – pomocy, przywalił mnie…

- Bliat! – zaklęła Giselle i jednym ruchem szpona wyrwała żołnierce słuchawkę z ucha.

Razem z uchem. Spirala krwi podążyła za żałosnym ochłapem ochlapując bladą twarz leżącej karmazynowym deseniem.

- Ja pier… – zawyła Magda wyszarpując z bocznej kabury ciężki pistolet ręczny Vis Mk 3.

Orczyca znowu machnęła lufą karabinu, ale tym razem chybiła. Nartowska wycelowała i oddała trzy strzały celując w gębę potwora, zanim ten, rycząc z bólu chwycił za lufę pistoletu i wyrwał ją z rąk Żmii.

Razem z jej prawym palcem wskazującym.

Magda przycisnęła okrwawioną dłoń do piersi i zakrztusiła się z bólu.

- Grzyb! – ryknęła przez ściśniętą krtań – Grzyby, ratuj!

Giselle otarła zieloną krew z prawego i lewego policzka. Dwa z trzech strzałów Nartowskiej dosięgły celu, ale obie salwy były zaledwie obcierkami.

- Ty pizdo – warknęła po rosyjsku Żanna – za mało ci urody?! Moją chcesz odebrać?!

Magda szarpnęła nogą przygniecioną przez wóz pancerny, ale nie udało jej się wyrwać. W tym momencie czas jakby zwolnił. Wspomniała scenę, która rozegrała się na godzinę przed bitwą.

***

- Żmija? – zaczepił ją dowódca oddziału Stalowy Sokół, „Wujek Grzyb” zwany oficjalnie Mariuszem Podgrudnym, ale że nikt oficjalnie do dowódcy się nie zwracał, mało kto pamiętał to imię i nazwisko.

- Tak, dowódco? – Magda zwróciła na niego drobną głowę.

- Bateria naładowana?

- Oczywiście.

Woj pokręcił głową stukając w wyświetlacz na jej przedramieniu:

- Widzę, że masz dwadzieścia pięć procent. Naładuj.

- Szefie, tę wtyczkę ciężko się wsadza i jeszcze ciężej wyjmuje. Poza tym gniazdo ciągle jest zajęte.

- Zajmij kolejkę i zrób to. Może być gorąco.

- E. Spuścimy im wpierdol i tyle. Te gonfalony zadziałają.

- Żmijka.

Magda wyszczerzyła równe, białe zęby:

- No dobra, dobra, naładuję.

VN:R_U [1.9.1_1087]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)

Drugi fragment “Orła Białego”

piątek, 25 Marzec 2016

Po nad wyraz żywiołowych reakcji co bardziej Zielonych członków grupy “Orzeł Biały” postanowiłem zamieścić drugi fragment powieści. Miłego trawienia :)

***

Gdy Zimon wraz z Mannitou, Kässem, Ulwarem, Novackiem i piękną Reginą przybyli na polanę, gdzie stała machina, Marius Mörav, dzielny, choć przygłupi pilot oblatywacz, stał już gotowy do misji. Był to wyrośnięty ponad miarę Wunder, były generał Niemieckich Sił Zbrojnych, wydalony za korupcję, teraz popierdolony tak kompletnie, że z niezrozumiałą ochotą zgłosił się do zasadniczo samobójczej misji. Na obu barkach potwora osadzone zostały karabiny M2HB Browning (zasobniki z amunicją znajdowały się w skrzyniach na łopatkach), w kaburze na biodrze potwór trzymał ulubiony czarnoprochowiec, a przy drugim boku majtała maczeta.

Zimon widząc gotującego się do lotu ziomka mruknął cicho do Mannitou:

- Myślisz, że się nadaje? Wygląda na strasznego debila.

- Z całym szacunkiem, Wodzu, wszyscy jesteśmy debilami.

VN:R_U [1.9.1_1087]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)

Pierwszy fragment “Orła Białego”

piątek, 25 Marzec 2016

Atmosfera wokół powieści “Orzeł Biały” staje się gorąca niczym wylot lufy Swaroga tuż po oddanym strzale, aby więc ulżyć cierpieniom osób czekających, zamieszczam pierwszy fragment powieści. W zasadzie jej początek. Miłej lektury :) .

***

SZTANDAR 1

Zdania historyków są podzielone. Jedni twierdzą, że 23. Czerwca 2057 roku  o godzinie dziesiątej trzydzieści przed południem major Sergiusz Orłowski, dowódca oddziału Orzeł Biały Piątego Batalionu Piechoty Zmotoryzowanej Armii Zachód Twierdzy Polska, widząc hordy Zielonoskórych zgromadzone po przeciwnej stronie rozległych szmaragdowych łąk, stojąc pod łopoczącym sztandarem Stalowego Orła, powiedział:

- Dużo, kurrrrwa…

Inni uważają, że Sergiusz syknął po prostu:

- Na stanowiska!

Jeszcze inni sądzą, że legendarny przywódca Orłów nic nie powiedział, zamiast niego zaś odezwał się jego adiutant, sierżant Mardok „Dziki” Jary:

- Sfilcowały mi się włosy między pośladkami. To od braku higieny.

Zachariasz Smętny, historyk raczej alternatywny, uważa, że w tym momencie nie odezwał się ani Sergiusz ani Mardok, zamiast nich zaś głos zabrała Monika „Ździra” Frenkiel. Obnażyła lewą pierś, nad którą pysznił się fragment wytatuowanego czarnym gotykiem słowa „Independence” i wysapała:

- Chłopaki, jak któryś chce mnie w dupę pocałować, to za późno, ale w cycek jeszcze zdąży.

Są też tacy, którzy uważają, że wszystkie te kwestie padły jednocześnie, oczywiście przy akompaniamencie łopotu gargantuicznej flagi Stalowego Orła prezentującej dumne godło Twierdzy Polska, dzierżonej w mechanicznej dłoni Zbrojowca Dariusza Samula, a zaraz po wyżej wymienionych frazach padła komenda pułkownika Orłowskiego:

- Cisza, bez nerwów. Czekamy.

Po czym nastąpiła długa, męcząca pauza, a było to oczywiście na polach wsi Cybinka.

Są też inni badacze historii, którzy uważają, że rozpoczynanie relacji tych pamiętnych wydarzeń bez odpowiedniego tła mija się z celem, bo czytelnik nie będzie wiedział ani czym są Zielonoskórzy, ani dlaczego Armia Zachód toczyła jakiś bój, i czym, do diabła, jest Zbrojowiec?!

VN:R_U [1.9.1_1087]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)