Kultura kłamstwa

Chcesz wygrać świetny samochód? Wyślij esemesa! Wystarczy jeden! Nieszczęśnik wysyła. Za chwilę dowiaduje się, że teraz musi wysłać następnych dwadzieścia odpowiadając, czy chce diesla czy benzynowca, zgadując, czy Xenia Xowska gra w serialu „Przy brzegu” czy „Na wiośle”, oraz męczy się, bo aktywował pierwszym esemesem usługę „Very Fun For You”, przez co dostaje teraz pięć wiadomości tekstowych na minutę czegoś od niego żądających i do czegoś namawiających, ponadto podając swój numer telefonu zalogował się do serwisu, który w jakiś tam sposób chce go omamić jeszcze bardziej.

Kupujesz płyn do czyszczenia o barwnej nazwie “Zaxan”. Opakowanie jest kosmiczne i reklama jest kosmiczna. A to zwykły preparat chlorowy, jakich używały nasze babki w przedszkolach i szkołach czasu PRL’u.

Wchodzisz na stronę internetową “X”, gdzie po raz setny widzisz błyskający komunikat, że jesteś milionowym klientem i że to nie żart i że masz kliknąć!

Polityk ogłasza żałobę narodową. Nie po to, żeby komukolwiek pomóc (bo tylko zaszkodzi), ale po to, by podnieść sobie PR.

Instalujesz program o konkretnej funkcji. Jeśli nie będziesz dokładnie śledzić pojawiających się w trakcie tego procesu okien, stwierdzisz ze zdziwieniem, że zainstalowałeś także trzy inne programy, przy czym jeden z nich zmienił wygląd twojej przeglądarki internetowej i teraz nie wiesz, jak to odwrócić.

Kupujesz coś przez telefon, na przykład internet bezprzewodowy. Wskutek bardzo zgrabnej gadki pani w słuchawce godzisz się, by przysłano ci pięć urządzeń, bo „to taka promocja”. Za miesiąc wyjmujesz ze skrzynki pocztowej rachunek za pięć usług.

Pamiętam czasy, gdy kłamstwo było powszechnie uważane za rzecz brzydką i wstydliwą. Przyłapanie kogoś na matactwie było zdarzeniem przykrym dla obu stron. Owszem, akceptowano łgarstwo w dobrej wierze, np. „Świetnie wyglądasz!”, wiadomo o co chodzi. Nie każdy osobnik po pięćdziesiątce prezentuje się ładnie, ale że niewiele można z tym zrobić, trzeba człowieka podtrzymać na duchu. Zatem akceptowano kłamstwo pro publico bono.

Jednak w dzisiejszych czasach stało się coś dziwnego. Wiemy, że okłamuje nas większość firm. Kłamią reklamy, kłamią producenci, kłamią usługodawcy, kłamią politycy oraz kapłani. I nikt jakoś nie protestuje. Bo w sumie nie wiadomo przeciwko komu. Odpowiedzialność jest rozproszona. Czy kłamie sprzedawca w telefonie? Nie, on mówi to, co mu kazano. Czy ten, który mu kazał, kłamie? Nie, on realizuje plan sprzedaży. Jeśli mu się nie uda, zostanie zwolniony i jego miejsce zajmie inny człowiek. Czy kłamie marketingowiec, który wymyślił fajny „myk”, na który złapie się wielu klientów? Nie, on po prostu jest „kreatywny”, dzięki czemu dostanie premię. Czy kłamie jego szef? Firma reklamowa? Polityk? Nie, on realizuje “linię partii”. Kapłan? Nie, on działa na rzecz świętego kościoła. Kto atakuje kościół, atakuje krzyż, kto atakuje krzyż, atakuje prawdę, ot co. Proste. Słucham Radia Maryja, to wiem.

Zakłamany jest system. Sytuacja. Psychologia społeczna pokazuje, że gdy człowiek tkwi w niedobrej sytuacji, zaczyna się zachowywać źle. My tkwimy w niedobrej sytuacji, bo otacza nas niesłychane zagęszczenie informacji, która jest kłamstwem. Moim zdaniem trudno zostać obojętnym, bo albo człowiek zacznie to akceptować i racjonalizować (np. “No co? Przecież oni muszą zarobić”), albo zwariuje. Mam wrażenie, że wybiera częściej to pierwsze.

Ale istnieje także trzecie, nieco donkiszotowskie, rozwiązanie

Trzeba zacząć protestować tu i teraz przeciwko wszechogarniającemu kłamstwu politycznemu, gospodarczemu, religijnemu.

I ja protestuję. Tu i teraz.

VN:R_U [1.9.1_1087]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)

6 odpowiedzi do “Kultura kłamstwa”

  1. Protsi mówi:

    Skad ja to znam? To sie rozroslo do granic niemozebnych. Zainstaluj sobie iTunes’a, a prawie co tydzien masz zmiane umowy prawnej, ktora musisz za kazdym razem akceptowac na nowo, zeby moc korzystac dalej z programu. Ale te umowy maja po 100 stron! Kto to w ogole ma nawet czas przeczytac? Jak to powiedzial jeden aktor – “The could be an HIV cure somewhere in the terms of agreement, and we would never know…”

    Ostatnio zamienilem sobie abonament telefoniczny na drogi flat rate. Mieszkam na zadupiu, nieam tam Internetu, wiec postanowile. Uzywac komorki w roli hotspot’a. No i w broszurze stoi jak byk: “Przesyl danych droga 3G i UMTS: UNLIMITED”. Umowe zawarlem przy okienku – bezpapierkowa. Klikniecie sprzedawcy zalatwialo sprawe. Surfuje sobie na moim zadupiu, a tu przychodzi mi SMS: “Przekroczyl Pan dozwolony limit 2GB, predkosc Pana polaczenia zostaje ograniczona ze skutkiem natychmiastowym. Z pozdrowieniami.” Co za skur…. Placisz kupe kasy, a oni robia Cie po prpstu w bombke. Dopiero na ich stronie malym druczkiem jest napisane “Firma zachowuje sobie prawo do ograniczenia predkosci przesylu danych lub wdrozenia innych odpowiednich srodkow w przypadku przekroczenia limitu 2GB lub przeciazenia laczy”. To wprowadzanie klienta w blad i brak precyzji w umowie. I takich jaj jest od groma….

  2. Marcin Przybyłek mówi:

    Otóż właśnie. To jest zwykłe kłamstwo. Proponuję otworzyć listę kłamiących producentów / usługodawców.

  3. imigrant mówi:

    Na wyspach te “unlimited” internety szybko się przemianowały na 500 lub 750 MB, proponuję zgłoszenie do sądu konsumenckiego.

    A w temacie ogólnym – przecież istnieją sądy i jakieś trybunały strzegące szeregowych konsumentów, ale “Panie, tam i tak kłamią, szkoda zachodu” ! To coś jak narzekanie na własny kraj, tak w ogólności. Kłamstwo powtórzone sto razy może stać się prawdą..

  4. Marcin Przybyłek mówi:

    Z eksperymentu przeprowadzonego przeze mnie na Facebooku wynika, że na straży Kłamstwa stoi Prawo, a to rodzi Lęk zwykłego człowieka…

  5. siouks73 mówi:

    Niestety takie zachowanie jest już standardem w obecnych czasach. Od drobnego wyolbrzymiania newsów w przypadku mediów (od gazet po onet i inne). A wiadomo – sądy w naszym praworządnym kraju działają wolno (szybko tylko dla równiejszych obywateli), więc firmom opłaca się albo samemu oszukiwać w reklamie czy nawet nie mówiać czegoś wprost podczas podpisywania umowy albo zlecać innym firmom naciąganie ludzi w pełnej świadomości ze np włącza im się jakąś usługę ich telefonem będąc w ich mieszkaniu. Firmy typu play i nie tylko w porozumieniu zapewne z producentami komórek/smartphoneów korzystająz faktu że telefony same łaczą się z netem nabijając rachunki. Rzowiązanie zaś prawne podsuwała nam jakiś czas temu pani obejmująca urząd rzecznika praw pacjenta – trzeba poszukać uczciwego/ludzkiego aptekarza.
    Pomysł z listą byłby świetny, niestety chyba szybko zaskarżony przez tych producentów/usługodawców. Ich stać na długie i kosztowne procesy a nas szaraczków zazwyczaj nie.
    Jednak faktem jest ze też jestem przeciw takim praktykom.

  6. ArtTuro mówi:

    Za traki protest i wypiję i obydwiema rękami się podpiszę.
    Na pohybel!

Dodaj odpowiedź


+ 3 = jedenaście