“Gambit”

"Gambit", Michał Cholewa

"Gambit", Michał Cholewa

Przeczytałem „Gambit” Michała Cholewy. To debiut literacki. I od razu powiem, że jest to książka w moim przekonaniu dobra.

Nie będę Michałowi wytykał pewnej liczby potknięć stylistycznych, tego, że czasami nie wiadomo, kto wypowiada daną kwestię, chwilami zbyt lakonicznego stylu, czy tego, że w jednym czy dwóch miejscach można by książkę skrócić (wkrada się cień znużenia), są to bowiem niedociągnięcia łatwe do naprawienia i jestem przekonany, że autor w następnej powieści ich uniknie, poza tym nie wpływają zanadto na ocenę dzieła, a ostatecznie – być może nie mam w tych kwestiach racji.

Powiem, co w moim odczuciu w powieści jest ciekawe i dlaczego warto ją przeczytać.

O czym jest „Gambit”? To rzecz o wojnie domowej (Amerykanie kontra Europejczycy kontra Imperium, czyli z grubsza Chińczycy) w dziwnej przyszłości, a dziwnej dlatego, że mimo skolonizowania wielu planet, rzeczywistość jest bardzo podobna do naszej. Jest tak z powodu buntu SI, który w przeszłości spowodował, trochę podobnie do pomysłu w „Battlestar Galactica”, że ludzie korzystają z technologii oszczędnie, a ze sztucznych inteligencji zrezygnowali. Są magowie – ludzie komputery, pewne ich odmiany – np. szperacze – swoiści nawigatorzy podprzestrzeni, i z grubsza tyle w tym temacie. Poza tym mamy tam pojazdy, jakie w zasadzie znamy, broń, jaką rozumiemy, komputery z klawiaturami etc., oraz sporo bardzo logicznych i ciekawych rozwiązań technologicznych w ramach tej stylistyki (np. odsysanie powietrza z pomieszczeń statków kosmicznych na czas skoków hiperprzestrzennych). Taki entourage jest łatwy do zaakceptowania, „swojski” i dość spójny.

Michał Cholewa nie ma złudzeń i nie próbuje nimi karmić czytelnika. Wojna jest okrutna na każdym poziomie, a autor pokazuje ich kilka: od zmagań pojedynczych piechociarzy, poprzez zawiadywanie flotą kosmiczną i tajne operacje specjalne, do wielkich planów strategicznych, w których ani jednostki, ani oddziały, ani nawet całe statki się nie liczą, jeśli do wygrania jest coś większego. W „Gambicie” nawet wielkie zwycięstwo może mieć smak porażki. Książka Michała otwiera oczy i daje do myślenia. Zwykły żołnierz nie ma szans, by dostrzec plany wielkich operacji wojskowych i często nie zdaje sobie sprawy, jaki jest prawdziwy cel jego zadania. Wojny wygrywane są nie dzięki wielkim, spektakularnym bitwom, ale lepiej wykorzystanym informacjom i wiedzy strategów. Czasami małe i z pozoru nieważne tajne działania niewielkich, wyspecjalizowanych grup żołnierzy są więcej warte od zmagań całych dywizji czy flot.

Książka stawia pytania dotyczące moralności i autor raczej nie ma w związku z tymi obszarami wątpliwości – na człowieczeństwo jest miejsce w mikroskali, jednak w gdy patrzymy na większy obraz – nie może być o nim mowy, bo planowana jest przyszłość milionów, nie jednostek. Opowieść jest swoistym ciągiem zdarzeń, gdzie bohaterowie napotykają na sprytnie przez autora zaaranżowane dylematy, gdzie rozkaz stoi w sprzeczności z moralnością, gdzie powinność kłóci się ze zdrowym rozsądkiem. Dzięki takiej konstrukcji czytelnik nieustannie zadaje sobie pytania i, niestety, nie znajduje odpowiedzi, bo na niektóre kwestie po prostu ich nie ma.

„Gambit” to opowieść o operacji wojskowej tak wielkiej, że jej granice i kształt można zrozumieć dopiero na sam koniec i to jest zaleta tej książki. Wadą odczuwaną przez ludzi takich jak ja, a wynikającą ze świadomego wyboru autora, jest to, że tak pomyślana opowieść o wojnie nie jest koniecznie opowieścią o żołnierzach. Ludzie są pionkami na wielkiej szachownicy. To powoduje, ze trudno utożsamić się z bohaterami, zresztą niełatwo wskazać, który jest głównym. Na pochwałę zasługuje fakt, że przez karty przewijają się dziesiątki postaci, a czytelnik nie gubi się, kto jest kim i dlaczego. Stworzenie udanej debiutanckiej książki z tak dużą liczbą bohaterów jest wyczynem godnym odnotowania.

Jeśli lubisz literaturę batalistyczną, podobają ci się opisane wyżej realia i nie boisz się prawdy o wojnie, „Gambit” jest powieścią dla ciebie. A, jeszcze jedno: nie powinieneś bać się mgły. Bo tego zjawiska atmosferycznego w powieści Michała Cholewy jest bardzo, bardzo dużo.

VN:R_U [1.9.1_1087]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)

19 odpowiedzi do ““Gambit””

  1. samuel mówi:

    oresteia@ours.ingenuity” rel=”nofollow”>.…

    tnx….

  2. Benjamin mówi:

    handsomely@sequoia.polo” rel=”nofollow”>.…

    good info….

  3. Shannon mówi:

    definable@greatest.bloomfield” rel=”nofollow”>.…

    tnx!!…

  4. Dale mówi:

    stair@diman.whose” rel=”nofollow”>.…

    ñïàñèáî çà èíôó!…

  5. everett mówi:

    alfred@lawmen.bern” rel=”nofollow”>.…

    ñïñ!…

  6. lynn mówi:

    discern@assailant.polyethers” rel=”nofollow”>.…

    good….

  7. scott mówi:

    madaripur@je.senate” rel=”nofollow”>.…

    ñýíêñ çà èíôó!…

  8. Shawn mówi:

    uncoiling@chandelle.mentality” rel=”nofollow”>.…

    ñïñ!…

  9. Eduardo mówi:

    measures@scimitar.recitative” rel=”nofollow”>.…

    ñýíêñ çà èíôó….

  10. Mario mówi:

    cows@binuclear.conspiratorial” rel=”nofollow”>.…

    ñýíêñ çà èíôó!…

  11. Ian mówi:

    shun@matching.colonnade” rel=”nofollow”>.…

    ñïñ!!…

  12. Samuel mówi:

    scrubbed@fellowships.withhold” rel=”nofollow”>.…

    ñïàñèáî çà èíôó….

  13. Kent mówi:

    nolens@mon.graced” rel=”nofollow”>.…

    ñýíêñ çà èíôó….

  14. eddie mówi:

    fillip@alors.fancier” rel=”nofollow”>.…

    ñïàñèáî çà èíôó!…

  15. charles mówi:

    candidly@pretext.synchronized” rel=”nofollow”>.…

    ñïñ….

  16. Chris mówi:

    likewise@bronchi.incriminating” rel=”nofollow”>.…

    hello….

  17. Raul mówi:

    arching@tying.comforts” rel=”nofollow”>.…

    ñýíêñ çà èíôó!…

  18. joshua mówi:

    defy@fanshawe.weakening” rel=”nofollow”>.…

    áëàãîäàðþ!…

  19. Scott mówi:

    gibby@churns.ansuh” rel=”nofollow”>.…

    tnx….

Dodaj odpowiedź


× cztery = 4