Prewencja i karanie
Lata dziewięćdziesiąte. Kręcimy się z Anią, moją żoną, po Urzędzie Skarbowym. Chcemy się dowiedzieć, jaki podatek chętnie i chyżo będę odprowadzał po zarobieniu choćby złotówki przez moją jednoosobową firmę szkoleniową w przepastną gardziel naszego ukochanego państwa. W jednym pokoju mówią nam „ryczałt”, w innym – VAT, w trzecim – liniowy, w czwartym – progresywny, w piątym – regresywny, w szóstym – normalny, a w siódmym twierdzą, że pop…lony. Skołowani nie wiemy już, co robić, bo co pokój i mędrczyni, to inny werdykt. Co jest? – myślimy na głos – czy urzędniczki ze Świętego Urzędu nie biorą na siebie żadnej odpowiedzialności? Ano nie – odpowiadają złośliwe duszki biurokracji krążące wokół naszych głów – nie biorą, mogą pleść co im ślina na język przyniesie, dlatego jeśli mówi coś urzędnik, trzeba brać to na piśmie… duszki znikają, a my wciąż stoimy i kiwamy się niczym lunatycy. W końcu ktoś nam radzi, żebyśmy poszli do pokoju kontrolerów. Może oni wiedzą.
Wchodzimy do sali gladiatorów, które okazują się gladiatorkami. Wyłuszczamy problem, prosimy o pomoc.
- Ale proszę państwa, kontrolerzy nie mają obowiązku udzielania informacji! Poza tym nie wiemy. – słyszymy lekko oburzony ton pani kaciny (żeńskiej odpowiedniczki kata).
Stojący za nią wielki i mroczny Grim Reaper powoli kiwa głową.
Wtedy trafia mnie szlag, a za moimi plecami pojawia się wielki Ran, a za nim anielica i demon, więc wzmocniony świętą trójcą uzyskuję względną przewagę nad kostuchą, która się kurczy i jakby ustępuje pola.
- Aha – charczę przez zaciśnięte gardło – to teraz panie nie wiedzą, ale jak przyjdziecie do nas na kontrolę, już będziecie wiedzieć i nie będziecie miały wątpliwości, tak?!
Wtedy wystające spod kiecek gladiatorek rury wyraźnie miękną, kobiety patrzą na nas potulniej i w końcu wyznają:
- Liniowy.
Przygód w Urzędzie Skarbowym przeżyłem jeszcze sporo, a schodziłem w lochy coraz mroczniejsze i bardziej przerażające. Jednak ta pierwsza, dziewicze wejście do jaskini bestii, nauczyła mnie pierwszej (dla Was trzeciej) lekcji anarchii:
Urzędy i urzędnicy nie są po to, by stosować prewencję, by chronić obywatela przed popełnieniem błędu. One / oni są po to, by obywatela przyłapać i ukarać, jak już ten błąd (dzięki bogom biurokracji!) popełni. Co możemy w związku z tym zrobić? Niewiele. Prosić, by każde istotne dla nas oświadczenie urzędnik drukował i podpisywał…
policemens@chousin.fromms” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ!!…
nightfall@variation.ter” rel=”nofollow”>.…
good….
stansbery@markings.colossus” rel=”nofollow”>.…
tnx for info!!…
oersted@cooks.legend” rel=”nofollow”>.…
ñïñ….
parking@josef.lucian” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðñòâóþ!…
clues@handiest.fdas” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!!…
leatherman@sidelong.bruckner” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!!…
taboo@microorganism.yachtsmen” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó….
urbanization@eluted.maxim” rel=”nofollow”>.…
ñýíêñ çà èíôó!…
wt@indemnity.forgetfulness” rel=”nofollow”>.…
ñïñ….
moth@lyricism.managerial” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðåí!!…
appearin@tuxedoed.microscope” rel=”nofollow”>.…
tnx!…
filled@apollonian.neusteters” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðåí!!…
unilateral@prudence.bailey” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðñòâóþ….