Z pewnością nie tylko ja, ale i więcej internautów miewało przykre starcia z gburami różnorakiego sortu rozchamiającymi się na internetowych forach. Dzisiaj chciałbym trochę bliżej ich przedstawić, bo na przestrzeni wielu lat miałem okazję, że tak powiem, poobserwować ich w realium i wyciągnąłem na podstawie tych obserwacji chyba interesujące wnioski.
Jak wiemy, internet daje anonimowość po pierwsze, a jeśli nie anonimowość to choćby możliwość napisania słów ostrych i ostatecznych bez konieczności patrzenia w oczy interlokutorowi, a jak wiadomo, zawszeć to łatwiej. Okazuje się, że gdy zobaczymy forumowego wroga w rzeczywistości, zamiast walić go w łeb, uśmiechamy się litościwie, bo jak tu takiego pokurcza uderzyć? Poprzypatrywawszy się tym twardzielom, stwierdziłem, że można podzielić ich na kilka kategorii.
- Strachliwy dziadek. Typ patrzący wytrzeszczonymi oczami zza grubych szkieł, mały, prawie karłowaty, siwa broda, wystraszone spojrzenie, drżący głos, nerwowy uśmiech szukający na podobieństwo laboratoryjnego wyleniałego szczura akceptacji, przytulenia, uspokojenia, widzący w drugim człowieku potencjalne zagrożenie, ale oczekujący słów krzepiących niczym relanium. Gdy się zorientowałem, że dziadunio kiedyś mocno mi zaszkodził i zdrowia zespół kilka litrów, nie miałem sumienia nawet go trącić. Zamiast tego dodawałem mu odwagi i wzmacniałem wszystkie jego dość egocentryczne uwagi. Bałem się, że bez tego się rozsypie.
- Grubas ze szczękościskiem. Gdy się go czyta w internecie, wydaje się, że to Odyn gromowładny, gdy jednak spojrzy się na niego w realium, człowiek od razu zamienia się w psychologa amatora / psychoanalityka / siostrę miłosierdzia i instynktownie wie, że jedyne, co można robić, to przytakiwać, bo przypadek jest w zasadzie nierokujący. Osobnik sapiący, śmiejący się przez zaciśnięte zęby, szukający wzrokiem (zupełnie jak dziadunio), potwierdzenia swoich słów, perseweratywny (powtarzający w kółko te same banalne frazy), z charakterystycznym nerwicowym przygarbieniem pleców w okolicy nadłopatkowej (tak jak dziadosław), egocentryczny, chichotliwy, dwa złote bym dał.
- Szczerbaty kundel. Wygłaszający prelekcję ze skrzyżowanymi rękami na mocarnej kurcie, niezmieniający pozycji od początku do końca wykładu, wydawało by się, człowiek posągowy, niezłomny, inkarnacja boskiego Adolfa. Jednak co się dzieje, gdy po prelekcji kilka osób obecnych na sali zaczyna bić brawo? Człowiek pochyla głowę i jak wielokrotnie bity pies nieśmiało podnosi wzrok, wreszcie uśmiecha się łapiąc każdą sekundę krótkotrwałej chwały, odsłania kilka zębów i jedną potężną szparę po zębie. Ten jeden gest, to spojrzenie spaniela po przejściach, to skomlenie w oczach, ten błogi szczerbaty uśmieszek demaskują naszego złowrogiego przedstawiciela internetowego chamstwa i powodują, że już, podobnie jak w przypadku dziadunia i grubasa, nie chcemy go pałować, ale raczej znowu obdarować jakimś ciepłym posiłkiem i obietnicą, że już nie będzie marzł na dworze biedaczek.
- Zgarbiony z wypiekami. Generalnie garbienie się jest charakterystyczne dla internetowych gierojów, chyba dlatego, że jest znakiem lęku, niezdrowego podniecenia, znamionuje kłębiące się w garbie kompleksy i sprzeczne uczucia. Zgarbionego z wypiekami wypatrzyłem podczas panelowego spotkania z pewną grupą pisarzy. Siedział tak potwornie wygięty w paragraf, że bałem się, że kręgosłup mu pęknie. Wyglądał jak gimnazjalista, który jest tak szczęśliwy, że może się odezwać do mądrzejszych od siebie, którzy nie tylko, że go słuchają, ale i uprzejmie odpowiadają, że za chwilę trysną mu policzkami i uszami soki niezdrowej, sztubackiej egzaltacji. Kiwał głową szybko, nerwowo, śmiał się używając odgłosu przypominającego gdakanie, kręgosłup mu się giął coraz bardziej, wypieki rosły, łepek mało nie urwał. No i jak do takiego podejść i dać w mordę za sieciowe chamstwo? No nie można, trzeba chronić taką radość, takie uniesienia, uczucia czyste i uroczyste, że jest się wreszcie dostrzeżonym.
Widzicie sami, że nie sposób odegrać się na sieciowych brutalach w realium, bo wzbudzają autentyczną troskę, litość, zdumienie. Ich potrzeba akceptacji, docenienia, ich żądza bycia chociaż na chwilę w świetle lamp jest tak silna, tak psychotyczna, że trzeba, no trzeba im te chwilę dać.
Zatem nie bójcie się tych, którzy was ranią w internecie. To są po prostu ludzie z kompleksami, często zagubieni, a że zakompleskieni i pogubieni, nierzadko nieadekwatnie agresywni. Gdy po raz kolejny potrąci Was psychologicznie jakieś domniemane bydlę, uświadomcie sobie, że to nie żadne bydlę tylko albo dziadunio, albo szczerbaty kundel, albo grubas ze szczękościskiem, albo wygięty w kabłąk gimnazjalista z wypiekami. Podajcie im rękę i uspokójcie. To naprawdę nie ich wina. Zło tego świata bierze się z kompleksów, a kompleksy – ze złych rodziców.
Oni po prostu mieli skopane dzieciństwo.