Odczuwam zawsze w dniu płacenia rachunków i ZUS’u. Widok ubywających liczb na koncie, miraże horrendalnych sum za elektryczność, telefony, internet, ubezpieczenie, świadomość, że do tego dochodzi cena oleju opałowego, to wszystko wywołuje we mnie panikę, poczucie zagrożenia, te cyfry mielą się za szybko, kwoty są za wysokie!
Niedawno ktoś do mnie przysłał mail pokazujący, co było w Libii za Kadafiego. Państwo płaciło podatki obywatelom. Ludzie nie wiedzieli, czym jest opłata za prąd. Mieli naprawdę sporo przywilejów. Teraz się cieszą, że przyszła do nich demokracja. I będą ją mieli, a pierwszymi jej emisariuszami okażą się podatki i rosnące pod niebo rachunki za wszystko, pewnie za wodę też. Bo znakiem demokracji jest „gospodarka rynkowa”.
U nas też była rewolucja. Pamiętam czasy przed nią i po niej. W sklepach było pusto. To fakt. Ale szynka smakowała jak niebo, mięso pachniało, owoce były pełne aromatu. Wszędzie było szaro. To fakt. Ale nikt nie miał nerwicy, że go z pracy wyrzucą. Wszystko trzeba było „załatwiać”, nawet cement, to fakt. Ale mało kto zdawał sobie sprawę z istnienia czegoś takiego jak „podatek”. Coś tam było odpisywane od pensji, mało kogo to obchodziło.
Nie chciałbym powrotu tamtych czasów z całym inwentarzem, bo były niezbyt zdrowe, ale to, co mamy teraz zdrowe także nie jest. Winny nigdy nie jest system, z czego mało kto zdaje sobie sprawę, lecz ludzie, którzy w tym systemie siedzą. Nieświadomi, niewyedukowani ludzie. Dlatego najlepszą „walką z systemem” jest nie proponowanie innego, ale nauczenie ludzi psychologii społecznej przede wszystkim. Co było winne „wypaczeń” czasu PRL? System? A skąd. Ludzie, którzy go wykorzystali. Co jest winne wypaczeń naszych czasów? To samo. Ludzie, którzy je wykorzystują.
Czy to nie jest chore, że człowiek taki jak ja, płacący najniższy ZUS (ok. 800 zł miesięcznie) nie ma co liczyć na jakąkolwiek emeryturę (200zł? 300zł?), chociaż regularnie płaci 19% podatku dochodowego, uiszcza podatek VAT w każdym kupowanym przedmiocie o benzynie nie wspominając? Czy nie są to dziwne czasy, w których skomplikowany wzór matematyczny zwany „derywatem” gwarantuje krociowe zyski spekulantom finansowym, którzy niczego sensownego oprócz kilku klinięć myszą nie robią, a do więzienia nie ma kto ich wsadzić, bo nikt owego wzoru nie rozumie?
Mamy czasy, w których ktoś chcący się utrzymać na jako takim poziomie, który to poziom z grubsza można by nazwać „middle class”, zmuszony jest zarabiać naprawdę spore kwoty tylko z tego powodu, że rachunki, Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz Urząd Skarbowy wciąż odbierają mu pieniądze, które następnie giną nie wiadomo gdzie, nie wiadomo na co.
I jeszcze od czasu do czasu słyszę w radiu czy telewizji, że mamy „wolność”. Czasami ogarnia mnie wrażenie, że mam „wolność do szybkiego, panicznego zarabiania pieniędzy, które państwo tudzież usługodawcy różnej proweniencji będą usiłowali mi czym prędzej wydrzeć.”
Oglądałem kiedyś pasyjnie serial komediowy „Coach” (tytuł polski „Świat pana trenera” czy jakoś tak), rzecz o trenerze drużyny futbolu amerykańskiego. W jednym z odcinków główny bohater oraz jego młodszy podwładny, także trener, postanowili zaszaleć i obaj kupili sobie po Harleyu Davidsonie. Po czym przypomnieli sobie o swoich kobietach i strach ich obleciał. Gdy wieczorem przyprowadzili swoje nowe, błyszczące maszyny pod dom starszego trenera i usłyszeli głos jego żony, czym prędzej schowali się pod schody, razem ze swoimi błyszczącymi maszynami. „Kupiliśmy Harleye, trenerze”, powiedział podwładny. „Jesteśmy wolni.” „Tak”, odpowiedział szeptem główny bohater.
Meanwhile in ZUS… http://zus.pox.pl/zus/rzad-planuje-podwyzszyc-skladki-zus-nawet-do-3000-zl-miesiecznie.htm
Rozbój w biały dzień – płacąc ZUS, dochodowy i VAT, oddaję 40% tego, co dostałem na konto…