Uczestniczyłem w uroczystościach pierwszorazowego pożerania symbolicznego ciała Chrystusa, zwanego pierwszą komunią, kilka razy. Widziałem, jak wcina hostię moja daleka mała kuzynka, siostrzenica, widziałem też, jak mączne ciało mesjasza chrześcijan wchłania syn moich znajomych. Pamiętam zwłaszcza ten ostatni raz, bo zdarzył się względnie niedawno. Miałem już wtedy w miarę ukształtowany światopogląd, co nie znaczy, że za kilka lat nie będzie ukształtowany w jeszcze bardziej finezyjną formę, człowiek wszak się rozwija. Patrzyłem na uśmiechniętą twarz ojca latorośli, błogą, jakby promieniejącą przekonaniem, że dziecię bierze udział w ważnej, uświęconej tradycją operacji. Pamiętam niewinną twarz dziecka ubranego w biały całun, niebieskie oczka i z pietyzmem wypowiadane słowa, przedtem pieczołowicie zapamiętywane, wkładane do główki, żeby broń nomen omen boże, niczego w najświętszym momencie nie pomylić.
I pamiętam swoje przerażenie.
Składowych tego uczucia było kilka, wymienię je więc w kolejności pewnie dość przypadkowej.
- Zastanawiała mnie nieświadomość rodziców, jakby niewiedza dotycząca prostego pytania: „czy wiemy, w co pakujemy swoje własne, osobiste dziecko?”. Mam wrażenie, że znam odpowiedź na to pytanie, a odpowiedź ta stanowi kolejne składowe przerażenia.
- Dziecko będzie uczęszczało na regularne zajęcia prowadzone przez dorosłych, ale nie byle jakich dorosłych, tylko prawie „świętych”, bo znających superważne tajemnice, których rozum nijak nie może rozgryźć. Dziecko zawsze traktuje to, co mówią dorośli jako bardzo istotne, zwłaszcza, gdy tymi dorosłymi nie są ich rodzice. Autorytet katechetów / katechetek oraz księży przewyższa autorytet prawnych opiekunów i nauczycieli. Podczas tych zajęć dowie się, że jest niebo i piekło.
- Zostanie poddane procesowi wkładania do głowy niezaprzeczalnych aksjomatów, że brama do piekła jest szeroko otwarta praktycznie dla wszystkich, a furtka raju jest niezmiernie wąska i dostać się mogą tam tylko ci, którzy są wyznawcami jednej, konkretnej wiary, mianowicie katolicyzmu. Wszyscy inni będą się wiecznie smażyć na patelniach, ewentualnie gotować w kotłach. Nie śmiejmy się z wyobrażeń dziecka. To tylko dziecko. Dla niego właśnie tak wygląda piekło. Wiem, o czym mówię, bo moja córka wróciła raz ze szkoły z płaczem. Poinformowała, że „chce wierzyć w boga, bo inaczej pójdzie do piekła”. Taką nowością uraczyła ją koleżanka uczęszczająca na lekcje religii. Długo musieliśmy Kalinkę uspokajać i tłumaczyć, że piekło stanowi część chrześcijańskiej mitologii, podobnie jak Hades itp.
- Dziecię usłyszy, że jest złe, to znaczy grzeszne. Będzie na początku zdziwione, coś mu się nie będzie zgadzało, ale potem zaakceptuje treści wmawiające, że z jakichś dziwnych powodów grzeszne jest od samego urodzenia, przyzwyczai się do słowa „grzech”, zacznie rozpatrywać wiele swoich czynów z punktu widzenia „czy to grzech czy nie”. Zorganizuje wiele swoich myślowych procesów aksjologicznych wokół „grzechu”, zacznie to uważać za normę, słowo będzie bowiem tak często powtarzane, że siłą habituacji wrośnie w aparat pojęciowy i tak już zostanie. Zatem dziecko zrozumie, że jest złe i to w charakterystyczny sposób.
- „Zło” w dziecku narasta wraz z ilością popełnianych grzechów (także tych popełnianych myślą, skąd prosta droga do nerwic i innych zaburzeń, bo jak można zakazać myśleć o tym, o czym nam się żywnie podoba?! Toż to skandal i powód do sądowego powództwa). Zło zachowuje się jak balonik, co udatnie pokazywał ksiądz dzieciom na jakimś bzdurnym festynie. To nie żart. Miał ze sobą balonik i pokazywał, że to zbiór grzechów. Tłumaczył, w jaki sposób narasta i jak może zostać, przepraszam, wypróżniony. Balonik rośnie zaraz po spowiedzi (wtedy, przez pierwszych kilkanaście sekund, no może nawet minut, jest pusty). Potem jednak dziecko powie na przykład „pupa”, albo spojrzy (jeśli to chłopiec) z lekko lubieżnym nastawieniem na koleżankę, albo pomyśli romantycznie (jeśli to dziewczynka) o nauczycielu od wuefu i już chuch! Balonik się wybrzusza. Tak się będzie wybrzuszał z każdą „nieczystą” myślą (bo pojęcie „czystości” także zostanie w dzieciach zakorzenione, a jest bodaj jeszcze gorsze od grzechu, bo dziecko zachowywać się będzie jak znerwicowany właściciel śnieżnobiałej koszuli, który musi ją codziennie prać, bo, psiakrew, wciąż i na nowo się brudzi – powód do zaburzeń psychicznych numer dwa), będzie puchł, rozrastał się i jest tylko jeden sposób, drogie dziatki, by go opróżnić. Tym sposobem jest spowiedź i to nie byle jaka – bo święta. Spowiedź wykonana wobec przyjaciela, mamy, taty, jak nauczą się dzieci, nie jest „skuteczna”. Usługa spowiedzi jest skuteczna tylko w profesjonalnej firmie, której przedstawiciele są wyszkoleni w kontaktach z pozaświatowym źródłem mocy. Usługa spowiedzi jest właściwa tylko w ciemnym pudle zwanym konfesjonałem w obecności nieznanego mężczyzny (z niezrozumiałych względów nie może to być osoba nieposiadająca jąder), który potem każe „dla oczyszczenia” odmówić kilka niezrozumiałych wierszyków zwanych dla powagi modlitwami.
- Nie przypadkiem Zygmunt Freud nazywał religijność „nerwicą natręctw”, której charakterystyczną cechą jest regularne odbywanie jakiejś czynności celem obniżenia napięcia psychicznego. Tą czynnością są częste odwiedziny w siedzibie firmy, której brandem jest „bóg”, połączone ze spowiedzią (balonik się zmniejsza), przyjęciem hostii (koszula robi się znowu biała), wysłuchaniem miłych słów o grzechu, pieniądzach, czystości, modlitwie, świętym kościele, świętych biskupach i świętych interesach nienaruszalnej firmy, a następnie opuszczeniu jej progów z tymczasowym poczuciem spełnienia dziwacznego obowiązku, który uzależnił znerwicowanego człowieka od tej instytucji w dzieciństwie i tak to sobie będzie trwało już do końca jego dni.
- Dziecko dowie się też, że nie może się „dotykać” zwłaszcza w miejscach intymnych, dowie się, że onanizm jest grzechem praktycznie śmiertelnym, więc zacznie mieć potężne problemy natury popędowej (powód do nerwic numer trzy), bo chciałoby się do Playboya zajrzeć, ale grzech, ale grzech, jaki straszny grzech i nieczystość, chciałoby się pogmerać w spodniach, ale nie można, oj nie można! A jak się dotkniesz – musisz o tym opowiedzieć na spowiedzi, inaczej balonik się nie wypróżni! I co tu robić? A hormony grają.
- Dziecko dowie się, że homoseksualiści są chorzy i powinni się leczyć. Jeśli będzie na swoje szczęście heterykiem, da sobie z tym radę. Jeśli będzie homikiem – może popaść w ponury nastrój, oj bardzo ponury – dowie się, że jest przeklęte, a jego instynkty są chore, nieczyste, grzeszne i tak już do końca dni, no, chyba, że się wyleczy. Powód do nerwicy numer pięć, a jeśli nie do nerwicy, to do tego, by uważać gejów za gatunek niewart zbawienia.
- Dziecko dowie się, że nie tylko ono jest zagrożone, ale w ogóle wszyscy ludzie, cały świat. Skąd? Z prostych słów modlitw i pieśni kościelnych, w których nieustannie padają słowa „zmiłuj się nad nami”, „Wybaw nas”, „zbaw nas” itd. Nawet w najweselszej kościelnej piosence usłyszy te frazy niedwuznacznie sugerujące, że jest na krawędzi zatracenia, że apokalipsa zbliża się wielkimi krokami, generalnie jest źle, kryzys, upadek, katastrofa. Poczucie zagrożenia będzie w nie podprogowo sączone tymi właśnie dziwacznymi stwierdzeniami. Powód do nerwicy numer sześć.
- Będzie oglądało regularnie z reguły dość turpistycznie przedstawioną figurę Chrystusa, półnagą, brzydką, bolejącą, chudawą, obok niej poczerniałe i mało atrakcyjne przedstawienia twarz madonn różnych proweniencji często malowanych przez domorosłych artystów nieznających anatomii twarzy ludzkiej o ciele nie wspominając, a na deser tłuściutkie i także dość paskudne aniołki zdobiące kościelne wnętrza. Wszystko to okraszone fatalną muzyką sakralną, której rozwiązania harmoniczne są tak prostackie, że nawet disco polo przy niej jawi się jako twórczość ambitna.
- Warto zaznaczyć, że wszystkie te treści, wkładane tak wcześnie w mózg homo sapiensa, ugruntowują się, wszczepiają w osobowość, stają się niejako jej częścią i pozostają już na zawsze w głowie dorosłej osoby, jako swoiste introjekty, niezmiernie trudne do opanowania, zwłaszcza przez osoby mniej refleksyjne, a takich mamy w społeczeństwie większość.
A zaczyna się od posłania dziecka „na religię”, którego to posłania symbolem i przypieczętowaniem jest zjedzenie przez latorośl okrągłego ciasteczka.
Dlatego właśnie na myśl o dzieciach i religii katolickiej ogarnia mnie przerażenie.
Bo to jest przerażająca religia.
“treści, wkładane tak wcześnie w mózg homo sapiensa, ugruntowują się, wszczepiają w osobowość, stają się niejako jej częścią i pozostają już na zawsze w głowie dorosłej osoby”
bullshit, ja i moi znajomi bylismy wychowywani w religi chrzescijanskiej i gleboko w nia wierzylismy – pielgrzymki included, a jakos kazdy z nas niezaleznie opuscil jakakolwiek wiare chrzescijanska
“zwłaszcza przez osoby mniej refleksyjne, a takich mamy w społeczeństwie większość.”
slowem nie wierzysz by wlasne dziecko mialo refleksje, tylko trzeba mu wmowic co jest “prawidlowe” – i czym ty sie roznisz od kosciola?
“Bo to jest przerażająca religia.”
e tam, ciesz sie, ze nie zyjemy w panstwie islamskim
Oj tak. Brakuje mi takiego “zresetowanego” podejścia u ludzi na co dzień. Na czysto, na świeżo, starając się spojrzeć obiektywnie. Potęga religii polega właśnie na tym, o czym mowa w punkcie 2 – przekazuje się ją dzieciom – w okresie, w którym (z biologicznego/ewolucyjnego punktu widzenia – aby przetrwać) ślepo wierzą we wszystko, co powiedzą im dorośli, nawet, jeśli wewnętrznie przekręcają to i wykoślawiają wyobrażenia. W ten sposób system może trwać tysiąclecia.
Później generalnie mamy dwa warianty: optymistyczny, w którym religia nakazuje ludziom pamiętać o innych, starać się, by innym żyło się dobrze, wzajemnie sobie pomagać, szanować, kochać [abstrahując od narzucanych na to ograniczeń - kochaj wszystkich swoich bliźnich, ale tylko odmiennej płci i co najwyżej jednego ;D]; pesymistyczny pokazuje natomiast, że (zwłaszcza w Polsce) jest to religia SPRZECZNA z założeniami, które głosi – religia nietolerancji i nienawiści. W naszym wydaniu jest pełna umartwiania się i przeżywania wszystkiego szczególnie smutno i boleśnie. Panująca religia niby nakazuje miłość, a ludzie z jej powodu na siebie plują, wyzywają, szydzą.
Ja się dowiedziałam od księdza na lekcji religii, co to jest masturbacja. Poważnie. W piątej czy szóstej klasie zrobił podejście do wychowania w rodzinie czy jakoś tak, oprócz innych informacji napisał na tablicy wielkimi literami “masturbacja” i wyjaśnił, że to grzech. Nie pamiętam, żebym potraktowała tę informację jakoś poważnie, do tego czasu już się nauczyłam, że na religii można zdobyć łatwą szóstkę za błyskawiczne wykucie się modlitwy, a poza tym jest nuda. Samo zjawisko jeszcze dla mnie nie istniało. Poza tym katecheta trafił wcześniej do szufladki “nierozgarnięty dorosły”, a tymi się nie przejmowałam.
breaker@bombus.disinterred” rel=”nofollow”>.…
good!!…
beautifying@inharmonious.ive” rel=”nofollow”>.…
hello!!…
determinable@consciences.checking” rel=”nofollow”>.…
good info!…
libertarian@wright.teakwood” rel=”nofollow”>.…
ñýíêñ çà èíôó….
sant@knecht.bunched” rel=”nofollow”>.…
thanks for information!…
kulturbund@pamela.discussant” rel=”nofollow”>.…
ñýíêñ çà èíôó!…
richards@monomer.hawksworth” rel=”nofollow”>.…
ñïñ….
sir@brightly.pectoralis” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!…
picture@identifying.shortages” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!!…
organtion@dollies.bermuda” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ!…
dropping@districts.tensely” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó!…
richly@skinfolds.chooses” rel=”nofollow”>.…
thanks for information!…
sons@potato.wangled” rel=”nofollow”>.…
ñïñ….
federalize@york.eisenhowers” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó!…
exacerbation@stance.orchester” rel=”nofollow”>.…
thanks….
smoothness@ryc.initial” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ….
hym@herrys.fine” rel=”nofollow”>.…
ñýíêñ çà èíôó!!…
tum@marcius.friends” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðåí!…
forgeries@distributors.summed” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó!!…
marvelously@cambridge.displays” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó….
twains@alessio.overcomes” rel=”nofollow”>.…
ñïñ….
include@psychotic.odd” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó….
amy@ballyhoo.crocked” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!…
picker@wattenberg.smuggling” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó!!…
hiccups@archuleta.secessionist” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðåí!…
mennen@epicycle.simonelli” rel=”nofollow”>.…
ñïàñèáî!!…
sudden@sari.allah” rel=”nofollow”>.…
tnx for info!!…
uncharted@bien.outbreaks” rel=”nofollow”>.…
ñïñ….
mussolini@muskadell.hurty” rel=”nofollow”>.…
tnx….
penury@scarf.julep” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó!!…